Muzyka

23 września, 2015

Biała koperta #9

   Mój wzrok pobiegł w stronę Alexa. Nie mogłam wytrzymać. Rzuciłam się na niego. Złapałam ognistymi rękami za gardło i nieudolne próbowałam go dusić. Cały tłum krzyczał, próbując mnie odciągnąć, lecz no cóż, jestem w płomieniach i nikt mnie nie dotknie.
   -Dlaczego to zrobiłeś? -  krzyczałam, próbując powstrzymać łzy zaczęłam mrugać - Jak śmiałeś mnie pocieszać i przytulać? Odpowiedziałeś, że było "nawet fajnie"! Jak mogłeś?! Kiedy teraz myślę o tym, że w ogóle się do mnie odzywałeś robi mi się słabo. - Nie powstrzymałam łez, zaczęły płynąć strugami po moich policzkach - Nienawidzę cie, rozumiesz? Nienawidzę! Znienawidziłam siebie za to, że stałam i nic nie robiłam kiedy moi rodzice ginęli, więc znienawidzenie ciebie to za mało - Schyliłam się, tak aby ogień na mojej szyi i ramionach lizał jego twarz. Zaczęłam mówić szeptem tuż nad jego uchem - Zrobię wszystko, abyś nigdy więcej nie postawił tu swojej nogi. Jeżeli to możliwe wyślę cię do piekła. Zrobię wszystko, abyś czuł się tak samo jak ja teraz, potworze.
   Po mojej prawej stronie powietrze zamigotało. Mój uścisk na jego szyi troszeczkę zelżał. Nagle obok mnie stał... tata. Był przezroczysty, jak duch.
    -Tato?
    -Mia, proszę pójść go... On musiał to zrobić. Doskonale o tym wiem. Nigdy nie miałem mu tego za złe. Zrobił to, aby ciebie chronić. Proszę. Zabijesz go. Proszę.
    Puściłam oszołomiona. Zaczął łapczywie nabierać powietrza, a ja nadal wpatrywałam się w mojego ojca, płonąc. Tłum nie śmiał odezwać się nawet słowem.
    -Tato, dlaczego?
    -Tylko ty mnie widzisz. Nie mogę teraz odpowiedzieć na twoje pytania, ale obiecuje, kiedyś to zrobię. Teraz proszę, słuchaj uważnie. Musisz się opanować, pokazać im - wskazał palcem ludzi zgromadzonych wokół - Że nie jesteś śmiertelnym zagrożeniem. Jestem przy tobie, uspokój się. Wyobraź sobie, że zamykasz wszystkie kanaliki w swoim ciele. Wszystkie. Teraz pomyśl o czym innym. Czymś lepszym niż to czego się dzisiaj dowiedziałaś. Widzisz działa - powiedział to i uśmiechnął się promiennie. Podszedł i mnie przytulił, a do mojego ucha wyszeptała kilka kojących słów - Kocham Cię, zawsze będę przy tobie. Jesteś wyjątkowa. Nie dla mnie, jak dla twojego ojca, ale dla wszystkich tu zgromadzonych. Nie jesteś jedną z nas. Jesteś kimś innym, nie jesteś tą osobą za jaką się uważasz.
     Wyparował, tak po prostu. Tata po prostu wyparował. Ogień zniknął. Wszyscy wpatrują się we mnie osłupieni. Ktoś wynosi Alexa. Nie rusza się, jakby nie żył. Mimowolne się uśmiecham. Przeraża mnie to jaka jestem samolubna. Wychodzę.
 
    Minęło kilka godzin. Siedziałam w koncie pokoju i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nadal tam siedzę. Do pokoju wchodzi Zoe.
    -Jak się czujesz? - pyta jak zwykle, spokojnie.
    -A jak mam się czuć? - odpowiadam szeptem - Alex był współwinny śmierci moich rodziców, nie zrobił nic. Ufałam mu, nawet go polubiłam. Kiedy zobaczyłam w wizji ich śmierć, znienawidziłam samą siebie, że nic wtedy nie zrobiła. A on? Chodzi sobie spokojnie, pociesza mnie, przytula. Czuję się okropnie.
   -Tak mi przykro. Słuchaj, nie możemy oceniać sytuacji tak pochopnie. Ufamy mu, a on nam pomaga…
   -Ale jednak zabija?! Tak? Dlaczego zabił akurat mojego ojca?! Nie chcę powiedzieć, że byłoby lepiej gdyby zabił twojego, ale…. Po co w ogóle zabijał?! Mógł im pomóc. Mógł upozorować ich śmierć. Było tyle możliwości. Tyle możliwości, abym teraz mogła być z moja rodziną. Tyle możliwości, aby nikt nie zginął.
    -Nie było tyle możliwości. Przywódca Aniołów, sam chciał zabić założyciela naszego zgromadzenia. Chciał widzieć jak cierpi, a Alex musiał wtedy wyświadczyć się lojalnością wobec niego, aby nie odkrył jego zdrady. Nie mógł uratować twoich rodziców, ale uratował ciebie.
    -Przywiązując mnie do metalowego stołu?!
    -Co?
    -Myślisz, że nie widziałam. Był tam stał nade mną, ale wizja się  niestety urwała.
    -Nie wiedziałam.
    -Jak się czuje? Wiesz, Alex.
    -Jest w ciężkim stanie. Uważam, że jak mu się polepszy powinnaś do niego pójść i go przeprosić. Wiem, że to nie wystarczy, ale to pierwszy krok do tego abyście się pogodzili.
    -Oszalałaś?! Nie będę chodzić i go przepraszać - wstałam i do niej podeszłam -  Z a b i ł   i c h  - te słowa powiedziałam jej prostu w twarz.
    -Musisz...
    -Wyjdź!
    -Julio…
    -Wyjdź! Rozumiesz?!
   Wyszła, wręcz wybiegła z pokoju, a ja znów zostałam sama. Tyle pytań, tyle myśli, ale nie było czasu odpowiadać. Pojawił się tata.
    -Tato? Co tutaj robisz? Jak... Tutaj?
    -Już ci mówiłem. Tylko ty mnie widzisz. Masz moc, kolejną nieodkrytą moc. Widzisz umarłych. Tylko tych, którzy tego chcą lub są zbyt mało uważnie aby się ukryć. Kilka osób to potrafi. Tylko, że ty - wskazał na mnie palcem i się uśmiechnął - potrafisz ich wywołać i żaden duch nie może ci się oprzeć.
   -Nic nie rozumiem. Dlaczego on was zabił? Dlaczego nie pozwoliłeś mi zrobić mu jeszcze większej krzywdy? Dlaczego niby jestem inna? Dlaczego mam te wszystkie zdolności?- z moich oczu popłynęły łzy. Łzy bezradności.
   -Zacznijmy od początku - uśmiecha się - Dlaczego nas zabił? Słyszałem twoja rozmowę z Zoe. Ona wyjaśniła ci większość. Ja dopowiem tylko tyle, że to prawda, że musiał. Będę mu wdzięczny do końca życia... Hahahahah głupie stwierdzenie. Inaczej, będę mu do końca moich pozagrobowym dni za to, że uratował ciebie. Pomaga tu wszystkim. Jest dla tych wszystkich ludzi, tu zgromadzonych ogromna nadzieją. Musiał udowodnić, że jest wierny Aniołom, aby zachować swoją ogromna moc. Jest na wysokim stanowisku w ich świecie. Jest nam potrzebny. Tak jak ty. Gdybyście tylko połączyli siły... Kolejne pytanie. Dlaczego jesteś inna? A to, to już ci powinien wyjaśnić Alex we własnej osobie. Proszę, niezależnie co chcesz mu zrobić, porozmawiaj z nim. Szczerze - wyciągnął ręce i przyłożył palce do moich skroni.
   -Co robisz?
   -Ciii. Daj mi się skupić. Nic złego.
    Kiedy puścił moją głowę poczułam  się... Tak samo.
   -Co zrobiłeś?
   -Przekazałem ci jedna z mocy, które mam. No przynajmniej miałem. Jeżeli skupisz cała swoją uwagę na jakiejś osobie i w myślał każesz jej szczerze odpowiadać na wszystkie twoje pytania to po prostu zadziała. Na wszystkich. Dosłownie. Masz jeszcze jakieś pytania?
   -Czy my naprawdę zginiemy? Twój list tak mówił. Mówił, że świat umrze.
   -Można tak powiedzieć. To wszytki będzie zależeć od wydarzeń teraźniejszości. Od  t w o i c h  decyzji. Musisz opanować wszystkie swoje moce i stanąć do walki. Pomóc. Musisz opanować Niebo i Ziemie. Wszystko.
    - Tato, nie chcę - mówię przez łzy - Nie wierze w to co się dzieje. Mój świat nie może się zmienić z dnia na dzień. To  n i e m o ż l i w e. Wiesz co? Pokażę ci.
   Pewna, że to tylko sen lub coś podobnego i zaraz się obudzę podchodzę do okna. Otwieram je i spoglądam w dół. Około 10 metrów. Śmiertelny upadek. Idealnie. Z uśmiechem na twarzy, wspinam się na parapet.
   -Co robisz? Mia, zejdź, natychmiast!
   Tata chce mnie złapać lecz zdążam wyskoczyć. Lecę, lecę, lecę. Zdaję sobie sprawę, że jestem już 2 metry nad ziemia i nadal się nie budzę. Boże. To nie jest sen. Nie mogę się już cofnąć. Boże, Boże, Boże! Sekundy zwalniają. Lecę w dół. Tak blisko. Zamykam oczy.
 
 
         Upadam.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz