Siadam przy MOIM stole. Stół zawsze zarezerwowany dla mnie. Znajduję się przy kwiatku nieopodal okna. Przede mną ląduje talerz pełen… hmmmm, trudno określić. Jakiegoś brązowego świństwa. Zjadam około 30% tego co tam jest, mało nie wymiotując, a resztę łyżka po łyżce oddaję mojemu staremu przyjacielowi, Esiowi, to ta roślina co stoi za mną. Chyba źle to znosi, bo odkąd zaczęłam tak robić coraz bardziej żółknie. Pokazuję siostrze mój pusty talerz i szybko wymykam się do mojego pokoju. Myślę o wszystkim co się wydarzyło. Ktoś lub coś czeka na mnie w tym starym domu. Wiem , zrobię tak jak w horrorach, pójdę tam i zapytam się czy ktoś tam jest! Z pewnością morderca lub pedofil odpowie "Jestem tutaj, za rogiem koteczku! Chcesz zginąć w cierpieniach i mękach, czy szybko i bezboleśnie?". No chyba nie.
Ktoś puka do drzwi.
-Proszę!-odpowiadam.
-Americo, czemuż to spóźniłaś się dziś na posiłek?-pyta siostra Leonilla zdenerwowana. Nie wiem co mam odpowiedzieć. Na pewno nie opowiem tego co się wydarzyło.
-Obudziłam się po prostu o 8:32 i już nie zdążyłam. Moja koleżanka mnie nie obudziła. Przepraszam.-powiedziałam pełna skruchy.
-Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów?-zapytała siostra.
-Tak, oczywiście. Przez tydzień nie wolno wychodzić mi poza budynek naszego domu.
-I?-pyta siostra, z lekkim uśmieszkiem.
-Jestem dyżurną w kuchnie przez caaaały tyyyyydzień.-odparłam lekko poirytowana.
-Doskonale! W kuchni zaczynasz od jutra. Dziś nie chcę ciebie widzieć gdziekolwiek indziej poza twoim pokojem. Wiesz, że dziś idziemy na basen, kochanie? Do zobaczenia wieczorem.-odpowiada i z szyderczym uśmiechem wychodzi z pokoju. Świetnie, nie jest mi żal basenu, nie lubię wody. Musze spędzić cały dzień w pokoju.
Jest już 14, cały sierociniec jest na basenie. Za oknem słyszę huk Ekipa wyburzeniowa przyjechała zniszczyć budynek. Ktoś tam na mnie czeka! Impuls każe mi tam biec, więc biegnę. Wyszłam przez kuchnie, chyba nikt nie zauważył. Biegnę w stronę budynku i wbiegam do niego. Nikt mnie nie widział, ekipa przygotowuje sprzęt.
-Halooo, ktoś tu jest?- pytam, poirytowana tym jaka to ja inteligentna. Oczywiście nikt nie odpowiada. Wokół nie ma nic oprócz starych foteli. Widzę schody i ostrożnie wchodzę po nich na górę. Są strasznie strome, drewniane. Okropnie skrzypią. Na górze znajduje się kominek, brudny od sadzy. Na półeczce kominka, znajdują się zdjęcia. Pośród zdjęć znajduje się całkowicie biała, czysta, bez najmniejszego grama kurzu koperta. Wszystko wokół jest takie brudne a ona jest biała jak śnieg. Dziwne. Nagle schody za mną się zapadają. Z przerażeniem łapię kopertę, ale zauważam, że na ścianie za kopertą wydrapany jest napis: " Weź kilka zdjęć!". Biorę chyba 3 zdjęcia, przedstawiające rodzinę. Nie wiem jak uciec. Chowam kopertę i zdjęcia do bocznej kieszeni kurtki i łapię się poręczy wcześniejszych schodów, zaczynam po niej zjeżdżać. Niestety moja bluzka zaczepia się o wystający obok gwoźdź. Poręcz załamuję się pod moim ciężarem. Spadam i czuję przeszywający ból w prawej kostce. Wybiegam przed budynek i biegnę jak najszybciej do swojego pokoju.
Genialne! Chcę dalszych części!!!
OdpowiedzUsuńCzemu rozdziały takie krótkie ;-;
OdpowiedzUsuńMusze zacząć się strać i pisać dłuższe! Dzięki za tą uwagę! Dzięki tobie mogę stać się teraz lepsza! A teraz tak poważnie. Wydawało mi się, że rozdziały są takie w miarę ok. Postaram się robić dłuższe. Obiecuję!!!
UsuńAmi